Przyznam, że rzadko kiedy czytuję szwedzką literaturę, a szczególnie kryminały. Są one niejako wizytówkę Szwecji, ponieważ są cenione na całym świecie, a Hollywood chętnie po nie sięga. Tym razem miałam okazję przeczytać książkę Johanny Mo, o której - przyznam - nie wiele słyszałam, ale jednak z chęcią zabrałam się za czytanie jej książki "Tak sobie wyobrażałam śmierć".
23 sierpnia 2010 roku jest dniem jak każdy inny w Sztokholmie. Wszyscy o poranku udają się do pracy lub do szkoły, jedni autem, inni komunikacją miejską. To własnie drugą opcje wybiera Erik Szymanski, ale nigdy nie wsiądzie do metra, ponieważ ktoś Go popycha tuż przed nadjeżdżający pociąg. Młody człowiek umiera, a zadaniem policji jest znaleźć osobę, która przyczyniła się do śmierci Erika. Sprawą zajmuje się Helena Mobacke, która po wielu miesiącach wraca do pracy, po traumatycznym wydarzeniu jakim było porwanie i śmierć jej syna. Policjantka wciąż nie potrafi zapomnieć tamtych wydarzeń, a praca nie potrafi jej odciągnąć od wydarzeń z przeszłości. Wręcz jakby jeszcze pomnaża jej trosk. Czy mimo wszystko uda jej się rozwiązać zagadkę tajemniczych napadów w metrze?
Już sama okładka wprowadza nas w atmosferę książki, która jest szara, mglista, brak w niej najmniejszego promyka nadziei. Wydaje się, że książką rządzi tylko smutek, apatia, które przenikają niemalże przez każdy aspekt życiowy wszystkich bohaterów książki. A jeśli nawet pojawi się nadzieja, zostaje ona zgaszona przez trudne doświadczenie, z którym ciężko żyć nie tylko Helenie Mobacke, ale także osobom z jej otoczenia, jak i rodzinom ofiar, nie tylko morderstw, ale i innych przestępstw. Wiele pozytywnego impulsu daje zakończenie, gdzie sprawa zostaje wyjaśniona, a i większość osób poradziło sobie z osobistymi sprawami, chociaż i tak muszą wciąż walczyć, aby ten stan rzeczy utrzymać. A co do bohaterów? Jednych lubi się mniej lub bardziej, jak chyba w każdej książce, ale w tej trudno określić kogo najbardziej się lubi; można się pokusić o to, komu najbardziej się współczuje. Zaś gdy chodzi o postacie, które najmniej się lubi, to akurat mam dwa typy: Therese Jansson i Niklasa Karlena. Jest to dwójka policjantów, którzy mają współpracować z Helen przy sprawie. Oboje młodzi, wciąż żądni wielu "przygód" i ciekawych akcji, ale wciąż mało doświadczeni przez los, by zrozumieć niektóre sprawy osobiste oraz niektóre działania przestępców. To właśnie doświadczenie i osobista tragedia głównej bohaterki przyczynia się do schwytania przestępcy.
Autorka swoją książką przekonuje nas do tego, iż kryminały szwedzkie są godne przeczytania i polecenia. Może wydawać się, że akcja posuwa się niezbyt dynamicznie, to jednak narracja pozwala nam odczuć całą atmosferę książki. Dzięki czemu odnosimy wrażenie, że razem z bohaterami doświadczamy tego wszystkiego, co znajduje się na kartach powieści. Tutaj nie ma miejsca na piękne ozdobniki, dla superbohaterów, ale są tu ludzi z krwi i kości, mających wiele wad i zalet, którzy mają swoje wyobrażenia na pewne zjawiska. I to czyni książkę naturalną, gdzie nadzieja przecina się z rozpaczą, a tragedie jak i dobro zdarzają się na każdym kroku.
Powieść Johanny Mo "Tak sobie wyobrażałam śmierć" polecam każdemu bez wyjątku. Tym którzy kochają kryminały, szczególnie te szwedzkie, jak i tym, którzy stawiają swoje pierwsze kroczki w tym gatunku. Warto.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Helion
Tytuł: Tak sobie wyobrażałam śmierć
Autor: Johanna Mo
Wydawnictwo: Editio
Miejsce i rok wydania: Gliwice, 2017
Ilość stron: 320
Okładka: miękka
Wydanie: pierwsze
Realizm sytuacyjny mnie przekonuje. I to bardzo.
OdpowiedzUsuń