Chabry kojarzą nam się z jednym: latem
pełnym nadziei, beztroski oraz radością, której trudno szukać w dorosłym życiu.
Jednak jeśli zachowamy w sobie cień dziecka to nadal możemy znajdować radość z
wielu małych i wielkich spraw, które często mało ważne, ale mają często większy
wpływ na nasze życie niż te tak naprawdę wielkie sprawy. Dzięki tam wspaniałym
kwiatom jak chabry możemy również marzyć i walczyć o miłość, która często jest
na wyciągnięcie ręki.
Tak też jest w książce Justyny Pyrgiel
pt.: „Chabry” gdzie akcja toczy się latem, w latach 50-tych XX wieku. Jest to
czas po II wojnie światowej, kiedy w pamięci są jeszcze traumatyczne przeżycia
z tego okresu, ale jest to również czas kiedy więzi ludzkie na nowo się
odradzają jak i zaczyna w dorosłość wchodzić nowe pokolenie, nie pamiętające
czasu wojny, ale śmiało wchodzące w świat dorosłości. Dzięki rodzinie Maćka i
Rózi możemy zaobserwować zachowania między ludzkie jak i tradycje, które tak z
lubością pielęgnują starsi, ludzie w średnim wieku jak i młodzież i dzieci
pragnące nie tylko poznać tradycję, ale również beztrosko spędzić czas. A
przedstawione w książce pewne rytuały ludowe czy kościelne (jak np. okrężna czy
odpust) pozwalają nam poczuć na chwilę tę radość i poczucie beztroski. Ale
możemy również poznać uczucie pustki i smutku, szczególnie gdy bohaterowie
wspominają czasy wojny, która pochłonęła wiele ofiar, w tym wielu bliskich,
którzy wspominają ów okres. Ale dzięki młodym osobom, które stały się podstawą
książki, możemy poznać nie tylko tradycje, ale również historię Polski, a
szczególnie historię ziem związanych ze wspaniałym poetą renesansu, dumą ziemi
zwoleńskiej i radomskiej, czyli Janem Kochanowskim. To właśnie te ziemie stają
się celem podróży studentów, którzy odwiedzają nie tylko krewnych, ale pragną
poznać historię rodzinnych stron. Dzięki temu możemy lepiej zrozumieć
zachowania tutejszych mieszkańców, ale i ich marzenia i troski.
Przyznam, że byłam bardzo ciekawa owej
książki, nie tylko dlatego, że jest autorstwa osoby mieszkającej w tej samej
miejscowości co ja, czyli w Zwoleniu (miejscowość pochówku Jana
Kochanowskiego), ale również dlatego, że dzięki niej chciałam lepiej poznać
tradycje mojego regionu ale i jego historię. Książkę czytało się tym
przyjemniej, że napisana jest językiem prostym, przystępnym, ale znajdziemy w
nim wiele zapomnianych już wyrażeń czy słów, które dawno już wyszły z potocznej
polszczyzny, ale dzięki temu poznajemy jak piękny był i nadal jest nasz język
ojczysty. Bohaterowie wypowiadają się barwnym słowem, które rzadko dziś można
usłyszeć, szczególnie wśród młodych ludzi. Z resztą można zauważyć, że młodzież
ukazana w powieści stara się podążać swoją drogą, zarówno gdy dotyczy zachowania
jak i stylu wypowiedzi – tak jak i teraz, i wcześniej w przeszłości. Zaś co do
tempa akcji i narracji książki, to można odnieść wrażenie, że jest trochę
leniwa tak jak panująca w niej pora roku (czyli lato), ale jest to mylne
wrażenie, ponieważ czyta się płynnie szybko, a sam zarys fabuły jest na tyle
ciekawy, że nie chce się oderwać od tej książki ani na chwilę. Jedynym minusem
wydaje się brak mocno zarysowanej fabuły, jednak nie przeszkadza to w odbiorze
powieści, która jest ciekawa oraz dzięki nie pragnie się poznać dawne tradycje
związane z porami roku i świętami, które są tak mocno związane z polskim krajem
i naszymi zwyczajami.
Książkę polecam nie tylko osobom, które
lubią polską literaturę czy książki traktujące o polskiej historii czy
tradycji, ale również tym, którzy chcą poznać lokalną literaturę, która często
ma słabą siłę przebicia, przez co często można stracić coś wartościowego, ale i
zasługującego na uwagę. Polecam.
Wydawnictwo: Biblioteka Sycyńska – Stowarzyszenie Oświatowe Sycyna
Miejsce i rok wydania: Sycyna, 2020
Ilość stron: 96
Warto zaglądać do takich niszowych publikacji.
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania, pochwalę się że moja recenzja jest na stronach książki.
Usuń