Barcelona w XIV wieku to czas, kiedy
miasto rozwijało się gospodarczo; był to czas Inkwizycji w Barcelonie
jak i w całej Katalonii. Na tle tych wydarzeń rozpoczęła się budowa
kościoła pod wezwaniem Santa Maria del Mar (św. Maria z morza) w
dzielnicy Ribera. Kościół, który był budowany w latach 1329 – 1383, a
pierwsza msza, która w nim się odbyła, miała miejsce 3 listopada 1383
roku.
„Historia budowy splata się z losami
Arnaua Estanyola, syna uciekającego przed okrutnym panem
pańszczyźnianego chłopa. Z przymierającego głodem zbiega Arnau przemieni
się w zamożnego patrycjusza, człowieka prawego i szanowanego. Tragarza
portowego, żołnierza, bankiera, a później konsula morskiego. Żadne
pieniądze, honory i zaszczyty nie uchronią go jednak przed
niebezpiecznym spiskiem i długimi rękami inkwizycji…” (cyt. z okładki
książki).
Nim zaczęłam ją czytać, książka ta mnie
przerażała swa liczbą stron i obawiałam się czy wytrwam, jeśli okaże
się słaba. Zaczęłam czytać i powoli obawy się potwierdzały, nie mogłam
się doczekać kiedy skończę czytać. Ale to, co na początku mnie
przerażało, zostało w połowie, tzn. w trzeciej części książki rozwiane.
Akcja książki rozpisana jest na cztery częśći:
Część I – Słudzy Ziemi;
Część II – Słudzy Możnych;
Część III – Słudzy Namiętności;
Część IV – Słudzy Przeznaczenia.
O ile w pierwszych dwóch częściach
akcja książki nudziła mnie przede wszystkim językiem, prostym opisem,
akcją, która płynęła powoli, nie wciągając mnie, tak trzecia i czwarta
część swoją akcją sprawiła, iż zaczęłam czytać bez wytchnienia, nie
zwracając uwagi na prosty język, proste opisy. Coś w końcu zaczęło się
dziać. Z każdym zdaniem, z każdą nową stroną byłam ciekawa, co się
wydarzy, co spotka Arnaua i jego przyjaciół. I o ile przez pierwsze dwie
części chciałam jak najszybciej skończyć, tak przez trzecią i czwartą
byłam coraz bardziej smutna, iż przez swą ciekawość zbliżałam się do
końca. A przy ostatnim rozdziale książki, do smutku doszło jeszcze
wzruszenie, że pomimo bohater znalazł miłość, miał syna, to jednak nie
miał już bliskich, z którymi dzielił swe troski przez prawie 63 lata, a
byli to ojciec, przybrany brat Joan, Guillem. Ale miał matkę w osobie
Madonny, patronki kościoła Santa Maria del Mar, której się powierzył z
braku miłości i obecności prawdziwej matki. Ta książka pozostawiła do
tej pory pozostawiła we mnie wzruszenie i współczucie dla bohatera,
który od swego urodzenia, aż do około pięćdziesiątego roku życia wiódł
życie szczęśliwe przerywane bolesnymi wydarzeniami (śmierć – ojca, dwóch
pierwszych żon, brata oraz przyjaciela; nienawiść ludzi, którzy uważali
się za lepszych, co powodowało, że spiskowali przeciwko niemu). Ale
mógł też liczyć na pomoc przyjaciół, zarówno tych bogatych jak i
biednych. I dopiero około pięćdziesiątego roku życia mógł zacząć wieść
spokojne życie u boku ukochanej Mar, wpatrując się jak jego ukochana
świątynia rozrasta się, by 3 listopada 1383 roku mógł uczestniczyć
podczas mszy konsekracyjnej kościoła.
Ale wróćmy do recenzji, jak już
wspomniałam, jest ona pisana prostym językiem, autor również prosto
opisuje akcje, co jak już wspomniałam wyżej, może dla czytelników
wydawać się z początku nudne, ale dla mnie gdy rozczytywałam się dalej,
akcja była coraz ciekawsza. Wręcz byłam zadowolona, że książka ma 700
stron, co powodowało, że będę mogła długo być z głównym bohaterem. W tym
przypadku nieważne była ta prostota we wszystkim, liczyło się tylko to,
aby móc jak najdłużej obcować z książką, chłonąć atmosferę Barcelony
XIV wieku. Wiem z licznych recenzji, które przeczytałam, że nie
wszystkim się podobała, ale dla mnie wskaźnikiem tego czy książka była
warta przeczytania jest, iż pomimo nudy, którą zawiało z początku,
książka z każdą chwilą była ciekawsza i potrafiła wciągnąć do tego
stopnia, iż myślałam tylko o tym, aby jak najszybciej poznać dalszy
przebieg historii Arnaua i jego przyjaciół. Czyli polecam tym wszystkim,
którzy nie boją się 700 stron, początkowej nudy oraz siły prostoty
książek, bo „Katedra w Barcelonie” jest godna Polecenia. I życzę Wam
tylu „wrażeń” i wzruszeń, które ja przeżywałam czytając te książkę.
Serdecznie POLECAM!
Tytuł: Katedra w Barcelonie
Autor: Ildefonso Falcones
Wydawnictwo: Albatros;
Data i miejsce wydania: 2010, Warszawa;
Wydanie: XIII;
Ilość stron: 704;
Oprawa: miękka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz