17 września 2011

"Autor kontra autor" - John Colapinto


Ciekawi mnie ilu z Was marzyło lub nadal marzy o pisaniu książek…? Czy zdajecie sobie sprawę, aby napisać, rozpocząć pisać książkę trzeba nie tylko pisać piękną ortografią, pięknie układać zdania czy wiedzieć gdzie postawić znaki interpunkcyjne?! Ale też mieć „wenę”, jakiś dar pisania książek. Na pewno nie raz ktoś z Was próbował coś naskrobać, ale jak już chcieliście coś napisać, czuliście „niemoc”, byliście nieporadni jak w ogóle zacząć, o czym w ogóle pisać, jak w ogóle pisać, aby wszystko trzymało się razem tak, aby akcja książki miała jakiś sens. I pewnie w duchu zazdrościliście pisarzom, czy nawet kolegom, którzy wszystko to potrafią i pewnie nieraz marzyło się Wam, aby podszyć się pod kogoś, zabrać jego dzieło, by żyć w chwale jako jeden z najlepszych pisarzy w kraju czy na świecie.

Taki jest właśnie Cal Cunningham – marzył od dzieciństwa o pisaniu ,od kilku lat pisał, ale czuł, że to nie jest jeszcze jego pora. Mimo to pisanie było jego „manią”. W tym celu przeprowadził się do Nowego Jorku, gdzie rozpoczął studia na kierunku filologii angielskiej. Studia te miały mu pomóc w rozwijaniu jego talentu. Ale mimo to czuł nadal pustkę w swojej głowie, nie wiedział, co tak naprawdę  ma czynić w kierunku pisania.W Nowym Jorku zamieszkał wraz ze Stewartem Churchem – studentem prawa, który jak wydawał się Calowi, nie widział nic poza książkami prawa. Rozmowy prowadzili najczęściej w niedzielę, kiedy to Stewart słucha wynurzeń Cala na temat jego podbojów, jego  życia towarzyskiego w nowojorskich lokalach. Cal w wolnym czasie od podbojów, imprezowania, pracy i studiowania nadal próbował pisać, ale czuł tylko jakąś specyficzną pustkę, która próbowała odpychać go od pisania. Po dwóch latach wspólnego mieszkania ze Stewartem, Cal dowiaduje się, że jego kompan napisał książkę, która jak się okazało, przedstawiała jego historię, z jego słowami, które Stewart kodował sobie podczas co niedzielnych rozmów. Cal był zdezorientowany, tym że Stewart pisał, że pisał nawet całkiem dobrze, ale najbardziej zabolało go, iż to było książka o nim, że dał współlokatorowi bohatera, który miał wszystkie jego cechy, jego wypowiedzi. Poczuł się, że to jego książka, choć nie spod jego pióra. Od tego momentu poczuł chęć kradzieży książki swojego współlokatora. Uważał, że i tak ma do tego prawo, skoro ta książka jest o nim, dał tej książce postać. Na „szczęście” dla Cala, Stewart „dopomógł” mu w kradzieży książki, ginąc w wypadku. Jak można łatwo się domyśleć, Cal wydaje książkę „Prawie samobójstwo” autorstwa Stewarta Churcha, pod własnym nazwiskiem. Na początku od wydania książki, Cal żyje nawet całkiem dobrze. Ożenił się, zamieszkał z dala od dużego miasta, prowadził w miarę normalne życie. Ale nie trwa to długo, bo ktoś zna jego tajemnicę o tym, że nie jest autorem książki. od tego momentu zaczyna się wszystko psuć w życiu Cala. Nie chcąc, aby ktoś poznał jego tajemnicę, staje się ofiarą szantażu, z którego nie da się tak łatwo uciec. Każdy dzień Cala to coraz większe kłopoty i większe pułapki na niego. Można by rzec – prawdziwy thriller, który tak naprawdę zamówił sobie sam bohater, żyjąc w ciągłym kłamstwie. A jak się kończy powieść? To już musicie sami sprawdzić.

Powieść Johna Colapinto „Autor kontra Autor” nie można nazwać powieścią ambitną. Ale ma w sobie coś, co sprawia, że chce się ją czytać i czytać, mimo iż sytuacje są przewidywalne. Bohater, którego z początku nie lubiłam, wręcz mnie odstraszał, z biegiem akcji, dał się polubić. Chociaż żył w kłamstwie i nie potrafił z niego wybrnąć. Ale mimo wszystko z zaciekawieniem czytało się jego losy. Samą powieść czyta się w miarę szybko, chociaż na początku mnie nudziła – do momentu śmierci Stewarta i kradzieży jego maszynopisu przez Cala, to potem się ją chłonie.

Przy okazji tej książki, chciałam podkreślić jak niszczycielską siłę ma kłamstwo. Kłamstwo Cala doprowadziło prawie do rozpadu wszystkiego, co go otaczało – małżeństwo, kontakty z sąsiadami, w pewnym momencie sam zaczął spadać do dołu. I mimo, iż na końcu bohater, zyskuje coś dzięki temu, iż żył w kłamstwie, to chciałabym się zapytać: Czy naprawdę musimy kłamać? Co sprawia, że lepiej żyć w kłamstwie, które nas wyniszcza od środka, niż powiedzieć prawdę? Szukanie emocji, adrenalina, czy to iż kogoś zranimy? Ale najpierw zastanówmy się, czy nie zdajemy sobie sprawy z tego, iż nasze kłamstwa, tak czy inaczej kiedyś wyjdą na jaw i z większą mocą zranią nam bliskie osoby, niż gdyby usłyszały prawdę, która rani, ale przynajmniej nie pociągnie za sobą takich skutków jak kłamstwo. Bo cóż możemy stracić mówiąc prawdę? Kogoś nam bliskiego? Pieniądze, sławę? Kłamstwo i tak dopadnie i zrobi jeszcze więcej krzywd i bólu niż prawda, i stracimy statut osoby zaufanej. Bo skoro raz , kilka razy nas okłamał, to czy jego słowa, czyny, nadal są prawdziwe? Czy warto komuś takiemu powierzać swoje sprawy, emocje? Bo raczej ktoś wybierze osobę, która jest bardziej wiarygodna, której można zaufać i powierzać swoje sprawy.

A wracając do książki, to polecam – nie znajdziecie w niej ambitnego dzieła, ale przynajmniej nie zanudza i przynajmniej można spędzić miło jesienne wieczory, które się zbliżają. Polecam.

Tytuł: Autor kontra Autor
Autor: John Colapinto

Wydawnictwo: MUZA SA;

Miejsce i data wydania: Warszawa, 2003;

Wydanie I;

Liczba stron: 344;

Format: 125 x 190 mm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz