„Nazywa
się Paul i mieszka gdzieś na zapadłej wsi. Równie dobrze może to być
małe miasteczko albo metropolia. Nieważne. Odkąd dom opuścił starszy
brat jego życie zamieniło się w koszmar. Dzień po dniu umierał w nim
dawny Paul, któremu radość sprawiał każdy poranek, który potrafił się
śmiać do słońca, miał marzenia, plany na przyszłość. Aż nie wytrzymał.
Uciekł. Od konającej matki, jej narzekań, nieustannych utyskiwań,
oskarżeń, szyderstw… Dość miał już słów i spojrzeń, które zabijają… Więc
odszedł… Nie chciał być już dłużej tym, kim się w końcu stał…
Niniejsza historia – Matka. Opowieść o cudzie
– to literacki debiut Sylvain Clémenta, który na co dzień jest
profesorem filozofii, mężem i ojcem trójki dzieci. Bohater tej
opowieści, Paul, targany jest przez sprzeczne uczucia. Poznajemy jego
gniew, przygnębienie, nienawiść, a w końcu miłość. I pragnienie, by
jednak wybaczyć, by na nowo zacząć żyć.”*
„Miłość jest
mocna jak śmierć.
Miłość jest mocna.
Miłość jest ogniem,
płomieniem Boga.
Miłość jest ogniem.
Miłość jest ogniem,
nic jej nigdy nie zgasi.
Miłość jest ogniem
Miłość jest mocna,
nic jej nigdy nie pokona.
Miłość jest mocna.” **
Te
słowa tej piosenki towarzyszą bohaterowi, gdy jest już pewien tego
czego pragnie od życia, godzi się na swój ostateczny los oraz
ostatecznie godzi się na pilnowanie i dbanie o matkę do ostatnich dni
jej życia. Ale zanim to nastąpi, będzie się buntował, w myślach
wypominał wszystkim, że przez nich został tym kim jest. Lecz jedna
kłótnia,jedna noc i spotkanie „Człowieka z krzyża”, sprawia że Paul
zmienia się i postanawia dalej stąpać obraną wcześniej drogą.
A
co ja sądzę o tej książce? Z technicznego punktu widzenia, można
napisać, iż książkę czyta się bardzo szybko: łatwy przystępny język oraz
mała ilość stron bo tylko 96 stron. Wszystko to powoduje, iż książkę
można przeczytać nawet w godzinę. Ja trochę dłużej czytałam, bo akurat
zawsze mi coś przerywało czytanie albo czytałam inną książkę.
Książka
ta opowiada o naszych słabościach, chwilach zwątpienia, jak ciężki los
mogą sprawić sobie najbliższe osoby. Zazdrość towarzyszy przez większość
życia Paula. Jest głównie zazdrosny o swojego starszego brata, ale
również nienawidził go, ponieważ czuł, że on odpowiedzialny jest za
dalsze losy swojego młodszego brata. Nie potrafił przeciwstawić się
swoim rodzicom tak jak starszy brat, nie potrafił nic zrobić ze swoim
życiem, które poświęcił swoim rodzicom. A rodzice potrafili „zabić” go
kilkoma zdaniami.
Potem
opieka nad starą, schorowaną matką, która nie widziała w nim opiekuna w
ciężkiej doli, ale osobę, która ją drażniła i potrafiła zabić jego wolę
życia nawet w najdrobniejszych gestach. Syn czuje coraz większą
nienawiść do matki, oczekuje tylko jej śmierci by w końcu się od niej
uwolnić. Po kolejnej kłótni nie wytrzymuje i postanawia zostawić matkę i
więcej nic dla niej nie zrobić. Lecz jedno wydarzenie sprawia, że syn
powraca – powraca odmieniony. Powraca mimo iż matka nie będzie potrafiła
dostrzec zmiany zachowania syna.Czy matka zmieni postępowanie,
zachowanie wobec swojego syna? To już musicie sami przeczytać.
Ale
jeszcze zanim o tym napiszę, chciałabym Was zapytać, czy
zastanawialiście się nad tym jak traktujecie swoich najbliższych, osoby
dalsze? Czy nie jest tak, że lepiej szanujemy kogoś obcego niż
bliższego, bo tamten osiągnął tyle, a ten tylko się obija, nie ma
ambicji i nic nie robi ze swoim życiem. Zastanówcie się czy czasem nie
ranicie drugiej osoby (czasem nieświadomie, bo wydaje się Wam, że tak
będzie lepiej dla niego) tylko dlatego, że uważacie go za nic nie
wartego i może przez te słowa w końcu coś zmieni w swoim życiu? Ale
efekt przynosi odwrotny rezultat, słowa, które miały taką osobę zachęcić
do działania, to sprawiają, że osoba wierzy w nie, czuje się
nieudacznikiem, nic nie potrafi, jemu się nic nie należy, bo jest
ofermą. Lepiej siedzieć i nic nie robić, bo w końcu i tak wszyscy
powiedzą, że źle to zrobiłem/-am. Taką moc mają właśnie słowa i o tym
jest m.in. ta książka, którą jak najbardziej polecam, i w której możecie
zobaczyć mechanizm jak bliskie osoby potrafią „zabić” nawet małym nic
nie znaczącym gestem, ale dla tych osób będzie to znak, że jest się do
niczego.
Książkę jak najbardziej polecam.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa PROMIC
* Opis z okładki
** str. 74
Tytuł książki: Matka. Opowieść o cudzie.
Autor: Sylvain Clement
Wydawnictwo: Promic
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2012
Ilość stron: 96
Wydanie: I
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz