O tej książce usłyszałam dopiero z racji premiery filmu, i gdyby nie to, pewnie bym nigdy jej nie przeczytała. Ba! Nawet o niej bym nie wiedziała lub ewentualnie gdzieś by przemknęła między recenzjami, ale pewnie bym po nią nie sięgnęła. Ale jednak udało się przeczytać i warto napisać kilka słów o niej...
Marta i Kasia to siostry po czterdziestce, którym różnie życie się potoczyło. Niby są szczęśliwe, niby mają pracę, kochającą rodzinę oraz rodziców, którzy pewnego dnia zaczynają poważnie chorować. I wtedy pęka mydlana bańka i siostry, które do tej pory nie mają ze sobą wiele wspólnego, stają się lub próbują być sobie bliskie. Jednak rzeczywistość z chorobą rodziców i śmiercią jednego z nich nie sprzyja bliższym relacjom. Wręcz odwrotnie, jeszcze bardziej oddala siostry, które coraz głośniej wykrzykują pretensje do siebie, nie zważając na nic i na nikogo... Czy taka niechęć sióstr pozwoli im kiedykolwiek się do siebie zbliżyć? Czas pokaże....
Książka "Moje córki krowy" Kingi Dębski została poprowadzona z perspektywy dwóch sióstr, które przemiennie są narratorami, opisując wszystko to, co spotyka ich rodziców. Opowiadają swoje najskrytsze odczucia związane z próbą radzenia sobie w obliczu cierpienia i śmierci, która dotyka ich matki i ojca. Jest to opis gorzko-słodki, gdzie jest miejsce na wiele pretensji, żalu, gniewu, ale jest też miejsce dla ironii, żartu i mniej poważnych rozważań. Jednak pod płaszczykiem próby ukazania wielu faktów w sposób humorystyczny, to jednak zastanawiająca jest relacja rodzice - dzieci. Rodzice, którzy ukazani są tu jako wykształceni i kulturalni, lecz do swoich córek odzywają się źle, negatywnie, wręcz chamsko. Odnosi się wrażenie, że nie mamy do czynienia z ludźmi na poziomie, ale wręcz odwrotnie. Odbiera się ich jako ludzi z marginesu, do których doczepiono tylko łatkę z jakimś wykształceniem czy zawodem. I to samo dotyczy córek, które powinny wynieść z domu pozytywny przykład budowania relacji międzyludzkich. To jednak stały się osobami, którym zabrakło emocjonalnej stabilizacji oraz powielają obraz rodziców.
Jednak pod względem technicznym książka wypada lepiej. To dzięki narracji dostosowanej do dwóch różnych postaci, otrzymujemy książkę poruszającą, która uwrażliwia czytelnika na problemy wokół nas i drugą osobę. Nie ma tu ubarwionych stylizacji językowych, lecz jest to język opisujący z prostotą przeżycia sióstr na swój sposób. Dzięki czemu ta powieść jest realna, prawdziwa, niemalże namacalna, co powoduje, że razem z Martą i Kaśką płaczemy, smucimy się, śmiejemy, przechodzimy kryzys emocjonalny, radość, itp. Co przysłania ten mankament z relacją rodziców ze swoimi córkami. Jednak czyta się ją szybko i przyjemnie, ale z pewną nutą smutku, wciąż mając w pamięci, przez co obie siostry musiały przejść, aby wzajemnie się zrozumieć i próbując naprawić swoje błędy. Książka, która miała być bardziej komedią, stała się opowieścią wzruszającą oraz zmuszającą do zastanowienia się nad swoją własną historią...
Książkę polecam, szczególnie tym, którzy chcieliby potem obejrzeć film, by móc lepiej zrozumieć przekaz filmu.
Tytuł: Moje córki krowy.
Autor: Kinga Dębska
Wydawnictwo: Świat Książki
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2016
Ilość stron: 254
Okładka: miękka
Ja zanim obejrzę film, chciałabym przeczytać właśnie książkę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w tym tygodniu uda mi się obejrzeć film, by porównać z literackim pierwowzorem.
UsuńMam podobnie jak awiola, wcześniej chciałbym przeczytać książkę. A tematyka jest bardzo interesująca, jak rodziny mogą funkcjonować...
OdpowiedzUsuńRodziny w literaturze przedstawione są na różne sposoby. Tutaj mamy ukazaną w nie tyle negatywny sposób, co na pewno w której dobrze się nie dzieje. I to właśnie choroba rodziców pozwala na poprawę życia rodzinnego.
UsuńO filmie słyszałam o książce mniej, ale ani jedno, ani drugie mnie nie zainteresowało.
OdpowiedzUsuńTematyka książki jak i filmu rzeczywiście mogą zniechęcić. Ja przeczytałam ale nie wiem czy sięgnę po kolejną pozycje autorki.
Usuń