8 grudnia 2020

"Zagubione serce" - Magdalena Furmankiewicz


Lubię kiedy mogę przeczytać literaturę o miłości, która potrafi przenosić góry oraz zmieniać całe nasze życie. Nie będę ukrywać, że jestem romantyczką, więc z wielkim zainteresowaniem przystąpiłam do czytania tej książki. 

Diego i Aurelia poznają się w hotelu, który należy do ciotki dziewczyny. Ona 17-letnia dziewczyna, przed rokiem straciła wzrok. On 21 -latek przybył do Polski, a konkretnie do Sopotu, na promocję swojego debiutanckiego filmu. Między obojgiem rodzi się uczucie, które budzi wiele pytań zarówno w niej jak i w nim samym. Oboje mają za sobą trudne przejścia, ale wierzą, że dzięki tej miłości odkryją siebie na nowo i czują jak wiele w ich życiu zmienia to uczucie. 

"Zagubione serce" Magdaleny Furmankiewicz jest powieścią o młodych ludziach, jednak doświadczonych już przez los. Są w jakiś sposób dojrzali i chociaż boją się rodzącego uczucia, to jednak wychodzą mu na przeciw. Zaś samo przedstawienie ich przeszłości oraz teraźniejszości jest czymś niezwykłym oraz urzekającym, gdzie nawet starsi czytelnicy, tzn. czytelniczki mogą się w niej "zatopić". Ale... No właśnie ale .... Nie da się jednak ukryć, że jest to opowieść o młodych ludziach i głównie dla młodych czytelników. 
Czytając tę książkę odnoszę wrażenie, że autorka bardziej pisała wypracowanie, a nie snuła opowieść o dwójce młodych ludzi. I te pisemne wynurzenia są dobrze przemyślane i z sensownie rozbudowaną fabułą, ale jednak brakuje w tej książce doświadczenia, obycia pisarskiego. Dlatego zamiast ciekawej i interesującej powieści dostajemy  właśnie wypracowanie. A w nim znalazło się kilka błędów logicznych oraz brak znajomości prawa polskiego. Bo od kiedy można rozsypywać prochy zmarłych w Polsce gdzie się tylko chce? No niestety jakkolwiek by to nie zabrzmiało, polskie prawo oficjalnie zabrania rozsypywania prochów zmarłych, a należy je pochować na cmentarzu lub w innych specjalnie przygotowanych miejscach.
No i nie wierzę, że po takich przejściach jakie miała główna bohaterka, aby nie unormowano prawnie opieki nad nią, bo skoro od rozwodu rodziców i śmierci dziadka znajdowała się pod opieką ciotki, to jakoś dziwnie to wygląda. Szczególnie, że dziewczyna jest niewidoma. No i jako 17-latka rezygnująca z edukacji by dochodzić do siebie po długiej rehabilitacji, to jednak w pewnym momencie jakiś urząd by się tym zainteresował, że od roku nie podejmuje jakiejkolwiek edukacji, nawet domowej. Niestety czytając ów książkę, zamiast "smakować" fabułę to zastanawiałam się nad niuansami prawnymi, czy aby autorka wie o czym pisze. No ale co ja tam mogę wiedzieć. Ale jednak jestem zdania, że jak się o czymś pisze to powinno być to wiarygodne, a dla mnie to nie było. 

Kolejną wadą była budowa niektórych zdań, słów, liczne literówki oraz fakt, gdy narratorem była Aurelia to zdarzały się wypowiedzi rodzaju męskiego i na odwrót. Kiedy to Diego był narratorem często były wypowiedzi żeńskie. No i niestety bardzo drażniło mnie w zdaniach opisowych czy w samych wypowiedziach bohaterów, akcentowanie słów, zwrotów grzecznościowych pisanych dużą literą. O ile w wiadomościach smsowych, e-mailowych, listach tradycyjnych jest to wskazane, lecz w zdaniu oznajmującym? Niekoniecznie, bo to aż "biło i raziło" po oczach. A książka podobno po korekcie, więc raczej nie ma się czym chwalić. Jest wiele innych błędów, które drażnią, ale nie mam ochoty już o nich wspominać.

Niestety książka pod kątem technicznym wypada słabo i niestety może odebrać chęć do czytania. Sama zaś opowieść przykuwa uwagę, chce się ją czytać i czytać, ale nie zdziwiłabym się, jeśli takie błędy odgoniłby co liczniejsze grono czytelników. 

Ja egzemplarz książki mam jeszcze nad którym nie sprawowało opieki żadne wydawnictwo, ale wiem że książka jest również pod tytułem "Zatopione uczucia" wydana w wydawnictwie WasPos i może po licznych korektach jest lepiej. Ale nie jestem jakoś zainteresowana sprawdzaniem....

Tytuł: Zagubione serce
Autor: Magdalena Furmankiewicz
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 442
Okładka miękka

3 komentarze:

  1. Widać, że przydałby się dobry redaktor i korektor. To bowiem kluczowe, aby odbiorca nie poczuł się zniechęcony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, mam nadzieję że wydawnictwo, które wydało tą książkę pod innym tytułem, postarało się jeśli chodzi o korektę.

      Usuń
  2. Z tego co mi wiadomo książka była wydana na własną rękę, bez żadnych profesjonalnych korekt. Autorka z własnej kieszeni opłaciła druk kilku egzemplarzy i sprzedawała na własną rękę wśród znajomych i za pośrednictwem swojego Fb. Czytają ta książke trzeba się liczyc z tym że książka jest Debiutem bez korekty i redakcji, więc nie rozumiem skąd taka ostra krytyka. Pozatym pisząc taka opinie wypadało by się również zorientować ze do tej pory żadne wydawnictwo nie wydało tej książki, więc umieściła Pani w swojej recenzji kompletna bzdurę.
    Ja z miłą chęcią sięgnę po kolejna książkę wydana kiedyś przez wydawnictwo, ponieważ myślę że debiutanta trzeba dawać szanse

    OdpowiedzUsuń