Wybierając tę książkę do czytania, opierałam się głównie na okładce, która mną zaczarowała. Ma w sobie coś magicznego, coś co powoduje, że chce się ją wziąć. I wzięłam..
„Piwnica pod Liliowym Kapeluszem
to miejsce niezwykłe. Podobnie jak i jej właścicielka – Weronika, która
potrafi odpowiedzieć na pytanie, zanim rozmówca zdąży je zadać,
przeczuwa, co się wydarzy, widzi więcej niż inni… I wie, że ludzie
przychodzą do kawiarni niekoniecznie po to, żeby się napić dobrej kawy, a
ich oczekiwania czasami mają niewiele wspólnego z tym, co figuruje w
menu.
Czego więc szukają i co odnajdują w Piwnicy pod
Liliowym Kapeluszem jej goście? Małomówny, który nie rozstaje się ze
swoim laptopem, zasłaniająca rękawem siniak Krycha Karpieluk,
autystyczna Kora i jej mama, Mateusz zamawiający zawsze kawę Monsooned
Malabar, Ala o wyglądzie grzecznej dziewczynki i obgryzający paznokcie
Andrzejek… I co może zmienić czasami z pozoru niewiele znaczące
zdarzenie? Jakaś wizytówka, która wypadła z portfela, ludzik z kamyków,
latte podana zamiast czarnej Monsooned Malabar albo kilka słów
wypowiedzianych w odpowiednim momencie…
Ci, którzy czytali Poduszkę w różowe słonie, spotkają w Sukience z mgieł starych
znajomych i dowiedzą się, co z Brazylijczykiem, z którym Weronikę
połączyła nie tylko miłość do kawy, i czy udało się Ani, Hance i
Łukaszowi.”*
I tak samo jak zafascynowała mnie okładka, tak
samo i treść książki mnie zafascynowała. Jest to, co prawda jedna z
tych książek, które zafascynują romantyczki, ale to nie jest zwyczajna
książka. Jest w niej coś magicznego, coś co sprawia, że chce się ją
czytać, czytać, czytać….. I aż żal się robi, kiedy zbliżamy się do
końca, bo trudno nam się rozstać z kawiarnią, a przede wszystkim z
Weroniką, która swoją osobą i swoją duszą sprawia, że świat staje się
lepszy, piękniejszy, ludzie szukają w niej natchnienia, dzięki niej
postanawiają zmienić coś w swoim życiu. Jej smutki stają się ich
smutkami, jej radości stają się ich radościami. I jak tu obojętnie
przejść obok jej bohaterki jak i kawiarni? Nie ma szans.
A sama pisarka pisze powieść delikatnie, prosto,
wyczuwa się, że „kocha” swoich bohaterów i oddaje w tę książkę swoją
„duszę”. Bo cóż więcej można napisać o tej książce. Poza nadmierna
romantycznością, ta książka nie ma wad, są tylko same plusy. Tak samo
jak i na okładce tak i na treści się nie zawiodłam. Musicie mi wybaczyć
tyle pochlebstw dla tej książki, ale naprawdę ona mną zauroczyła, i
wybaczcie jeśli nie zauważycie w mojej recenzji ani krzty obiektywizmu.
Przede wszystkim zauroczyła mnie kawiarnia, która
jest jakby tu obok Weroniki, główną bohaterką i to do niej często
pozostali bohaterowie wracają – na kolejną kawę czy herbatę, by w miłym
gronie porozmawiać o błahostkach, wracają do niej myślami, że dzięki
niej zmieniło się coś w ich życiu na zawsze. Aż miło było wracać do
swoich marzeń, czyli marzeń o prowadzeniu księgarni z „duszą”, gdzie
można zapomnieć o swoich smutkach i troskach, ale też cieszyć się
życiem. Książkę jak najbardziej polecam!
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MG
* – opis z okładki
Tytuł: Sukienka z mgieł
Autor: Joanna M. Chmielewska
Wydawnictwo: MG
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2012
Ilość stron: 240
Format: 145×205
Oprawa: broszurowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz