„W na pozór uporządkowanym życiu trzydziestoletniej singielki Hanki
nie ma miejsca na dziecko. Tak naprawdę nie ma w nim miejsca na żadne
bliskie relacje, poza przyjaźnią z koleżanką jeszcze ze szkolnej ławki.
Ale prawdziwa przyjaźń ma swoją cenę i Hania staje się niespodziewanie
dla samej siebie jedyną opiekunką małej dziewczynki. Problemy
emocjonalne utrudniają Hance nie tylko relacje z mężczyznami, ale
również kontakt z dzieckiem. Potrafi jej zapewnić byt, a to okazuje się
dalece niewystarczające. Zagubiona we własnych emocjach kobieta i
rozpaczliwie tęskniąca za matką dziewczynka nieporadnie próbują
odnaleźć się w nowej sytuacji. Poznanie Łukasza wprowadza dodatkowe
zawirowania w życiu Hanki. Te wydarzenia stają się katalizatorem zmian.
Ale aby zmienić cokolwiek, Hanka musi na nowo zmierzyć się z
traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa…” *
Czytając
tę książkę przeżyłam wiele wzruszających chwil, wiele emocji, głównie
tych pozytywnych. I jedynym minusem czytania tej powieści było to, że
czytałam ją, gdy miałam już za sobą czytanie książki „Sukienka z mgieł”,
która jest kontynuacją omawianej w tej recenzji książki. Powodowało to,
iż „domyślałam” się jakie będzie zakończenie powieści. Nie mniej jednak
byłam zaciekawiona jak autorka zakończy powieść.
„Różowe słonie odpędzają złe sny” **
– te słowa tłumaczą dlaczego taki tytuł a nie inny, jak również
podsumowują całą powieść, gdzie po wielu cierpieniach jak i walce z
samym sobą oraz swoją przeszłością, „po jesieni i zimie w końcu
nadchodzi upragniona wiosna” w życiu jak i w relacji Hanki i Ani, ale
również w innych relacjach, w które Hanka nie potrafiła się zaangażować.
I chociaż ten rodzaj powieści niesie za sobą przewidywalność
zakończenia (nawet nie czytając wpierw kontynuacji), to książkę czyta
się z wielkim zaciekawieniem oraz z przyjemnością. A dlaczego? Wszystko
to za sprawą autorki powieści, która w piękny sposób opowiada o losach
bohaterów. Język, styl, narracja – wszystko to sprawia, że czytelnikowi
trudno rozstać się powieścią. Z powieścią, która niesie w sobie wiele
optymizmu, sprawiając, że z całej mocy wierzy się, że po deszczu i
brzydkiej pogodzie, zaświeci słońce, nawet wtedy gdy już nie ma nadziei
na lepsze dni. I chociaż książka podejmuje trudne tematy, autorka w
konkretny i bez niepotrzebnych ubarwień, stawia czoła trudnym tematom.
Nie ma niepotrzebnych opisów, tłumaczeń, jest to co musi być. A
zakończenie jest takie jak powinno być, czyli z happy endem,
wyjaśniającym wiele spraw, równocześnie zapowiadającym kolejną powieść, w
której znajdziemy kolejne „przygody” dużej Hani jak i malej Ani.
Jedynym
dla mnie minusem jest okładka, która wg mnie nie pasuje do tej
powieści. Nie mogę się do niej przekonać, mimo że nastoletnia dziewczyna
na okładce spełnia tu pewną symbolikę, jednak wywołuje ona skojarzenia,
że co innego „mówi okładka, a co innego jest w książce”. I chociaż
rzekomo nie powinno osądzać po okładce, ale wg mnie ona „odstrasza” od
książki, która jeśli chodzi o treść i sposób pisania, jest bardzo dobra i
interesująca.
Wg mnie tę książkę warto przeczytać, ponieważ jak wyżej pisałam,
książkę czyta się szybko, płynnie, nie ma znużenia nią i pragnie się ją
czytać, czytać i jeszcze raz czytać. I aż żal się z nią rozstać, kiedy
jest już ostatnia strona. I jedyną osłodą jest to, że jest kontynuacja w
postaci książki „Sukienka z mgieł”.
Ale nie tylko to sprawia, że książkę chce się czytać. Są to przede
wszystkim piękne emocje podczas czytania, od śmiechu, poprzez nostalgią
za dzieciństwem, wzruszenie, łzy. Tego wszystkiego można doświadczyć w
powieści Joanny M. Chmielewskiej „Poduszka w różowe słonie”.
Polecam:)
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MG
* źródło zdjęcia:
http://smart.aanomaly.net/wp-content/uploads/2011/03/poduszka-w-rozowe-slonie_slider-290×290.jpg
* – Opis z okładki
** – strona 276
Tytuł: Poduszka w różowe słonie
Autor: Joanna M. Cmielewska
Wydawnictwo: MG
Miejsce i rok wydania: Warszawa, 2011
Ilość stron: 280
Format: 125×195
Oprawa: broszurowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz